-Mam dla ciebie nowelę,którą ci obiecałam-podał mu kartkę,a ten spojrzał na nią z zadowoleniem,jednakże nie zaczął czytać-a teraz pozwól mi napisać twoją biografię-zamrugała słodko oczyma i wyciągnęła z torebki pogniecioną kartkę i pióro-zaczniemy od twoich narodzin-zaczęła pisać,a Herg patrzył na nią z dezorientacjom.Nagle do sklepu wbiegł buldog francuski,pies Jane.Kobieta,odwróciła twarz w jego stronę i uśmiechnęła się ciepło i zaczęła głaskać go po głowię.Herg,czując się zaniedbanym chwycił za siekierę i zaczął wymachiwać nią na prawo i lewo,niszcząc przy tym cały sklep.Niestety w drzwiach stał fotoreporter i wszystko uwiecznił.W taki oto sposób Herg,został wariatem z siekierą i do końca jego dni wszyscy się go bali :D
środa, 26 marca 2014
Herg-wariat z siekierą
Herg,był mężczyzną średniego wzrostu,nie miał żony i uważany był za wariata z siekierą,pewnie większość zastanawia się czemu?Odpowiedź na to pytanie jest prosta i związana ze sklepem...Dwa dni wcześnie Herg wyruszył do miasta na zakupy,w swoim znienawidzonym sklepie,postanowił kupić bułki.Sprzedawca,jak zwykle nie zwracając na niego uwagi składał kostkę rubika,ale cóż miał nasz bohater poradzić,skoro to własnie tu można było kupić najlepsze pieczywo w mieście.Nagle za jego plecami rozległ się brzdęk,odwrócił się i zobaczył Jane,Jane Ostin,poznał ją kilak lat wcześniej. Mówiła,że jest od niego o 100 lat starsza,pomimo to nie wyglądał na staruszkę,machnęła mu przed oczyma jakąś kartką i uśmiechnęła się przyjacielsko.
-Mam dla ciebie nowelę,którą ci obiecałam-podał mu kartkę,a ten spojrzał na nią z zadowoleniem,jednakże nie zaczął czytać-a teraz pozwól mi napisać twoją biografię-zamrugała słodko oczyma i wyciągnęła z torebki pogniecioną kartkę i pióro-zaczniemy od twoich narodzin-zaczęła pisać,a Herg patrzył na nią z dezorientacjom.Nagle do sklepu wbiegł buldog francuski,pies Jane.Kobieta,odwróciła twarz w jego stronę i uśmiechnęła się ciepło i zaczęła głaskać go po głowię.Herg,czując się zaniedbanym chwycił za siekierę i zaczął wymachiwać nią na prawo i lewo,niszcząc przy tym cały sklep.Niestety w drzwiach stał fotoreporter i wszystko uwiecznił.W taki oto sposób Herg,został wariatem z siekierą i do końca jego dni wszyscy się go bali :D
-Mam dla ciebie nowelę,którą ci obiecałam-podał mu kartkę,a ten spojrzał na nią z zadowoleniem,jednakże nie zaczął czytać-a teraz pozwól mi napisać twoją biografię-zamrugała słodko oczyma i wyciągnęła z torebki pogniecioną kartkę i pióro-zaczniemy od twoich narodzin-zaczęła pisać,a Herg patrzył na nią z dezorientacjom.Nagle do sklepu wbiegł buldog francuski,pies Jane.Kobieta,odwróciła twarz w jego stronę i uśmiechnęła się ciepło i zaczęła głaskać go po głowię.Herg,czując się zaniedbanym chwycił za siekierę i zaczął wymachiwać nią na prawo i lewo,niszcząc przy tym cały sklep.Niestety w drzwiach stał fotoreporter i wszystko uwiecznił.W taki oto sposób Herg,został wariatem z siekierą i do końca jego dni wszyscy się go bali :D
Cytaty z "Klątwy Tygrysa"
Kolejne cytaty,tym razem,z klątwy tygrysa;)
"-Acha,zakładam więc,że przynajmniej na ten temat chcesz ze mną rozmawiać?Może gdybym był małpą,a nie tygrysem,wyjaśniła byś mi dlaczego mnie unikasz.
-Nie unikam cię.Po prostu potrzebuję przestrzeni.To nie ma nic wspólnego z tym,jakim jesteś zwierzęciem.Chodzi o coś zupełnie innego.
-O co?
-Nieważne.
-Właśnie,że ważne.
-To na prawdę nie ma znaczenia.
-Co nie ma znaczenia?
-Czy możemy wrócić do małp?-krzyknęłam.
-Proszę bardzo!-wrzasną Ren."~str.277,czyż nie pięknie się kłócą,przy nich to człowiek nie wie,czy się śmiać,czy smucić.
"Ren trzymał mnie w ramionach i tulił do siebie.Podobało mi się to,choć wiedziałam,że nie powinno."~str.283,nadal uważam ją za głupią...
Nowe romansidło w Świecie Tyvsy,czyli Klątwa Tygrysa
![]() |
Tak,kolejny mój bazgroł :D |
Tym razem polecę wam niezwykłą książkę,napisaną przez Colleen Houck,a mianowicie Klątwę Tygrysa.Mimo że zapoznałam się dopiero z pierwszą częścią i trzema stronami drugiej,mogę rzec iż jest to jedna z lepszych książek jakie wpadły mi w ręce.Ma wartką,zaskakującą akcję,w której można odnaleźć trochę humoru.Pomimo,tego iż jej głównym tematem jest miłość,książka przyciąga wszystkim,nie tylko tym wątkiem,bo któż mógł by się oprzeć historii Amerykańskiej dziewczyny,pomagającej zdjąć klątwę z Hinduskiego księcia...no właśnie nikt,no chyba,że chłopak...nie chłopcy,też by się nie oparli.Książka,jest dopracowana w stu procentach,nie przepraszam w stu-jeden i potrafi wciągnąć czytelnika,tak,że nie będzie mógł się od niej oderwać,póki nie dojdzie do jej ostatniej strony.Jedyne,co zostaje mi do powiedzenia,to to,że żałuję,że wcześniej po nią nie sięgnęłam(oby Okami,tego nie przeczytał...) i śmiało mogę umieścić ją na 2 miejscu w rankingu najlepszych książek(tak Trylogia Czasu nadal rządzi,choć nie zrobiłam o niej ani jednego wpisu,ale spokojnie nadrobię;) ).
niedziela, 16 marca 2014
"Historia Tyvsy"

Wielkimi oklaskami pogratulujmy "Historii Tyvsy",dorobienia się własnej podstrony! ;)
sobota, 15 marca 2014
Historia Tyvsy cz.6
Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na przeciw blondwłosego wampira,a potem mojej kły zatopiły się w jego barku.Odsunęłam się od niego i podbiegłam do kolejnego,tym razem nie udało mi się zrobić bestii,nawet najmniejszej krzywdy.Sama zaś wylądowałam na grzbiecie.Poczułam okropny ból w łapie,odwróciłam się w jej stronę.Moim oczom ukazał się,ten sam,wampir,którego ugryzłam.Odpychał od mojej łapy innego,krwiopijcę,próbującego wypić moją krew.Nie wiedzieć czemu,gdy podniosłam się,aby rzucić się na pijawkę,ból zniknął,a na jego miejsce,napłynęła pewność siebie.Dzięki niebywałemu szczęściu,napastnik mnie nie zauważył i już po chwili przygniotłam go do ziemi.Nagle,moje ciało przybrało ludzki kształt...nie mogło to się stać w innym momencie!Na szczęście,przypomniało mi się,że wampiry giną,przebite drewnianym kołkiem.Machinalnie złapałam za pobliski kamień i zmieniłam go w gruby patyk.Wbiłam go w serce krwiopijcy.Nagle dotarło do mnie,co zrobiłam...ja zabiłam!Po moich policzkach pociekły łzy,zsunęłam się z martwego ciał,usiadłam zgarbiona i wtuliłam się w swoje ramiona.Poczułam,że ktoś mnie przytula,odwróciłam w jego stronę,o dziwo nie zobaczyłam matki,ani Alyss,tylko tego wampira,który,próbował mnie obronić.Nie wiedzieć czemu,wolałam,żeby to on był przy mnie,a nie nikt inny.Czułam się w jego ramionach bezpiecznie.Nagle wszystko wokół zniknęło,poczułam się dziwnie,szczęśliwa.Spojrzała na wampira,który w raz,ze mną,przeniósł się w tą przyjemną nicość.Na jego twarzy malowała się troska i zdziwienie zarazem.
~No,lepiej być nie mogło-"usłyszałam",w głowie głos.Miał przyjemne brzmienie,ale zdawało się,że był lekko wściekły.
~Czemu?-właściwie nie wiem,dlaczego zadałam to pytanie
~Bo właśnie staliśmy się pokrewnymi duszami-słucham!Że jak!Przecież,to nie możliwe!Ja chciałam go zabić!Aaa...on jest wampirem!Złym wampirem!~Mówi to mieszaniec czarownicy z wilko krwistym.Daj spokój mogło być gorzej,mogłem być cyklopem,są dużo brzydsi i głupsi od wampirów-uśmiechnął się do mnie,nie odwzajemniłam uśmiechu.Jak on śmiał słuchać moich myśli!Nicość wokół zniknęła.Gdy znalazłam się w "normalnym" świecie,odepchnęłam wampira od siebie,podniosłam się.Oszukałam wzrokiem matki.Zobaczyłam,że leży na ziemi,wokół niej jest rozlewała się krew.Podbiegłam do niej wystraszona.Oddychała z wyraźnymi trudnościami,a na brzuchu miała ogromną ranę.
-Nie umieraj!Nie możesz,mnie zostawić,nie samej!-Boję się...tego,że bez niej nie dam sobie rady,przez te wszystkie lata,to ona zajmowała się każdą rzeczą,którą rozsądny człowiek uznał by za ważną,a moim jedynym zadaniem było patrzenie w telewizor i chodzenie do szkoły.Jeszcze tydzień temu zdawało mi się,że stworzenia nad naturalne,to tylko i wyłącznie wymysł pisarek...teraz wiem,że jest inaczej.
Wszystko wokół zdaje się cierpieć w raz zemną,otacza mnie cisza.Cisza,dzięki której,wiem co zrobić,dzięki które odnajduję w sobie dość mocy,by zabić wampiry,które nadal panoszą się w moim ogródku.Odwracam się do tyłu,koło mnie stoi blondyn,nie wiem z kont wiem,że ma na imię Quinn.
-Uciekaj!Weź ze sobą moją przyjaciółkę,a gdy będzie po wszystkim,znikaj z mojego życia!-krzyknęłam do niego,nawet nie zwracając uwagi,czy mnie posłuchał,zaczęłam w sobie kumulować całą magiczną moc,jaką miałam i po chwili wszystko wokół zalśniło zielonym światłem.Poczułam nagły odpływ siły,a wokół zrobiło się ciemno,zapewne to tak wygląda śmierć...
~No,lepiej być nie mogło-"usłyszałam",w głowie głos.Miał przyjemne brzmienie,ale zdawało się,że był lekko wściekły.
~Czemu?-właściwie nie wiem,dlaczego zadałam to pytanie
~Bo właśnie staliśmy się pokrewnymi duszami-słucham!Że jak!Przecież,to nie możliwe!Ja chciałam go zabić!Aaa...on jest wampirem!Złym wampirem!~Mówi to mieszaniec czarownicy z wilko krwistym.Daj spokój mogło być gorzej,mogłem być cyklopem,są dużo brzydsi i głupsi od wampirów-uśmiechnął się do mnie,nie odwzajemniłam uśmiechu.Jak on śmiał słuchać moich myśli!Nicość wokół zniknęła.Gdy znalazłam się w "normalnym" świecie,odepchnęłam wampira od siebie,podniosłam się.Oszukałam wzrokiem matki.Zobaczyłam,że leży na ziemi,wokół niej jest rozlewała się krew.Podbiegłam do niej wystraszona.Oddychała z wyraźnymi trudnościami,a na brzuchu miała ogromną ranę.
-Nie umieraj!Nie możesz,mnie zostawić,nie samej!-Boję się...tego,że bez niej nie dam sobie rady,przez te wszystkie lata,to ona zajmowała się każdą rzeczą,którą rozsądny człowiek uznał by za ważną,a moim jedynym zadaniem było patrzenie w telewizor i chodzenie do szkoły.Jeszcze tydzień temu zdawało mi się,że stworzenia nad naturalne,to tylko i wyłącznie wymysł pisarek...teraz wiem,że jest inaczej.
Wszystko wokół zdaje się cierpieć w raz zemną,otacza mnie cisza.Cisza,dzięki której,wiem co zrobić,dzięki które odnajduję w sobie dość mocy,by zabić wampiry,które nadal panoszą się w moim ogródku.Odwracam się do tyłu,koło mnie stoi blondyn,nie wiem z kont wiem,że ma na imię Quinn.
-Uciekaj!Weź ze sobą moją przyjaciółkę,a gdy będzie po wszystkim,znikaj z mojego życia!-krzyknęłam do niego,nawet nie zwracając uwagi,czy mnie posłuchał,zaczęłam w sobie kumulować całą magiczną moc,jaką miałam i po chwili wszystko wokół zalśniło zielonym światłem.Poczułam nagły odpływ siły,a wokół zrobiło się ciemno,zapewne to tak wygląda śmierć...
środa, 12 marca 2014
Historia Tyvsy-cz.5
Do mojego pokoju weszła mama. Gdy zobaczyła Alyss uśmiechnęła się do niej po czym, chwyciła się ręcznika, którego miała na głowie. Zapewne właśnie się kąpała i nie spodziewała się gości.
-Dzień dobry - przywitała się wilko krwista
-Cześć...chciałam pokazać coś, to znaczy kogoś, Tyvsie, ale równie dobrze, możecie go poznać razem - podniosłyśmy się i ruszyłyśmy za moją matką. O dziwo zaprowadziła nas do wyjścia na ogródek. Na niebie świeciło słońce, ogrzewające moje gołe ramiona, dobrze, że nie nałożyłam kurtki. Spojrzałam na przyjaciółkę, uśmiechała się,w ten swój maniakalny sposób, który mówił, że ma tak zwany, napad wilczej głupawki.
-Nie krępuj się, miłego biegania - wystrzeliła jak proca i już po chwili zmieniła się w wilka. Wzdrygnęłam się...nigdy się nie przyzwyczaję. Jeszcze tydzień temu po prostu wesoło by biegała, a teraz...teraz zachowuje się, już całkowicie jak mój pies i do tego, dużo nie odbiega od niego wyglądem. Gdy zniknęła mi z oczu za garażem, usłyszałam rżenie, podbiegłam w tamtą stronę. Zaraz za winklem moim oczom ukazał się przepiękny, czarny unipeg.

Mistyczny koń, gapił się ze zdziwieniem na Alyss, która go wąchała. Czy moje życie, nie może, chociaż troszeńkę bardziej przypominać, życia no powiedzmy...takiej przeciętnej nastolatki, która nigdy w życiu, nawet nie wyobrażała sobie, że może być spokrewniona z którąś z magicznych istot. Taką, która w nie nawet nie wierzy. Było by świetnie. Ciekawe, kiedy okaże się, że któryś z naszych nauczycieli to, no nie wiem, duch, czarodziej...nie najlepiej wampir, który tak przypadkiem jest przyjacielem, tego którego zabiła Alyss.
Do moich uszu dobiegł łomot, a zza skrzydlatego konia wyłoniły się blade postacie. Spanikowany unipeg podbiegł do mojej matki, a Alyss...bo ona, nigdy, nie może zachować, choć maleńkiego śladu rozsądku...rzuciła się na wampiry (poznałam, że to one po kłach). Nawet nie zdążyła drasnąć pijawki, a już, leżała przewrócona do góry nogami, z rozkrwawioną łapą. Poczułam straszliwą wściekłość, taką jakiej jeszcze nigdy dotąd nie doznałam. Mój wzrok skierował się na ręce, na których rysowały się napięte żyły...zaczęłam się zmieniać.Tak samo jak ostatnim razem, moje ciało przybrało wilczy wygląd...
Tak wiem,krótka,ale mam dużo nauki
Tym razem z dedykacją dla Wiktorii,dzięki,której wróciłam do czytania i zaplanowałam wpleść,w to troszkę romansidła,ale to w przyszłości...
Miłego tańczenia Menuetu,Wiki;)
-Dzień dobry - przywitała się wilko krwista
-Cześć...chciałam pokazać coś, to znaczy kogoś, Tyvsie, ale równie dobrze, możecie go poznać razem - podniosłyśmy się i ruszyłyśmy za moją matką. O dziwo zaprowadziła nas do wyjścia na ogródek. Na niebie świeciło słońce, ogrzewające moje gołe ramiona, dobrze, że nie nałożyłam kurtki. Spojrzałam na przyjaciółkę, uśmiechała się,w ten swój maniakalny sposób, który mówił, że ma tak zwany, napad wilczej głupawki.
-Nie krępuj się, miłego biegania - wystrzeliła jak proca i już po chwili zmieniła się w wilka. Wzdrygnęłam się...nigdy się nie przyzwyczaję. Jeszcze tydzień temu po prostu wesoło by biegała, a teraz...teraz zachowuje się, już całkowicie jak mój pies i do tego, dużo nie odbiega od niego wyglądem. Gdy zniknęła mi z oczu za garażem, usłyszałam rżenie, podbiegłam w tamtą stronę. Zaraz za winklem moim oczom ukazał się przepiękny, czarny unipeg.

Mistyczny koń, gapił się ze zdziwieniem na Alyss, która go wąchała. Czy moje życie, nie może, chociaż troszeńkę bardziej przypominać, życia no powiedzmy...takiej przeciętnej nastolatki, która nigdy w życiu, nawet nie wyobrażała sobie, że może być spokrewniona z którąś z magicznych istot. Taką, która w nie nawet nie wierzy. Było by świetnie. Ciekawe, kiedy okaże się, że któryś z naszych nauczycieli to, no nie wiem, duch, czarodziej...nie najlepiej wampir, który tak przypadkiem jest przyjacielem, tego którego zabiła Alyss.
Do moich uszu dobiegł łomot, a zza skrzydlatego konia wyłoniły się blade postacie. Spanikowany unipeg podbiegł do mojej matki, a Alyss...bo ona, nigdy, nie może zachować, choć maleńkiego śladu rozsądku...rzuciła się na wampiry (poznałam, że to one po kłach). Nawet nie zdążyła drasnąć pijawki, a już, leżała przewrócona do góry nogami, z rozkrwawioną łapą. Poczułam straszliwą wściekłość, taką jakiej jeszcze nigdy dotąd nie doznałam. Mój wzrok skierował się na ręce, na których rysowały się napięte żyły...zaczęłam się zmieniać.Tak samo jak ostatnim razem, moje ciało przybrało wilczy wygląd...
Tak wiem,krótka,ale mam dużo nauki
Tym razem z dedykacją dla Wiktorii,dzięki,której wróciłam do czytania i zaplanowałam wpleść,w to troszkę romansidła,ale to w przyszłości...
Miłego tańczenia Menuetu,Wiki;)
poniedziałek, 3 marca 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)