poniedziałek, 24 lutego 2014

Historia Tyvsy cz.3

Noc minęła spokojnie,a Alyss,na wszelkie sposoby starała się,żebym nie wyszła z szopy.Czemu ona nie rozumiała,że chcę pobiegać,że chcę być wolna!Co ja wygaduje,od zawsze,to tego najbardziej się obawiałam,że pewnego dnia okaże się,że jestem jednym z tych stworzeń...ze stworzeń,które przynoszą zniszczenie,tylko dlatego,że są inne.Może nie jestem wampirem,ale jestem pewna,że na wilko krwistych,też polują.Na pewno.W raz z pojawieniem się słońca,moje ciało odzyskało,zwykły ludzki kształt,a moje nogi poniosły mnie do domu.
~*~*~
-Mamo!Jesteś?-zawołam,po wejściu do domu,a potem usłyszałam,kilka trzasków drzwi i zobaczyłam matkę.Była wystraszona,ale widziałam,że na jej twarz,powoli,pojawia się także ulga.
-Jak dobrze,że jesteś!Nawet nie wiesz jak się martwiłam!-przytuliła mnie
-Czemu mi nie powiedziałaś?-spytałam się jej,gdy mnie puściła
-Chciałam,żebyś miała normalne dzieciństwo
-Ale,tak będzie mi trudniej!
-Wcale,że nie moja matka,też była tak wychowana
-A ty?
-Ja nie,bo widziałam,jak ojciec,zabija wampira
-No to wyobraź sobie,że ja przez ciebie,wczoraj też
-Alyss?
-Tak,wiedziałaś?
-Ależ,oczywiście,że tak-uśmiechnęła się do mnie,a potem zaprowadziła do jadalni.Przy stole,pokazała,żebym usiadła,a sama poszła,zrobić herbatę.
-Jak ci minęła noc?-spytała,stawiając,przed mną kubek
-Dobrze-spojrzałam na nią,emanowało od niej coś dziwnego,potężnego.Coś czego wcześniej nie wyczułam...
-Od jutra trzeba będzie zacząć naukę
-Czego?
-Magi-magi!Ale ja przecież,nie jestem czarownica,tylko wilko krwistą...chyba.Musiałam zrobić dziwną minę,bo,po chwili usłyszałam:
-Wilko-czarodziejką.Twój ojciec,był wilko krwistym,ja jestem czarodziejką-no to fajnie,nie ma to jak się dowiadywać,że zamiast być dziwadłem,jest się połączoną wersją dwóch,magicznych stworzeń.Muszę to wszystko sobie przemyśleć.Odeszłam od stołu i poszłam do swojego pokoju.
~*~*~
Poczułam na swojej twarzy coś zimnego,a potem usłyszałam doniosły śmiech.No tak,może przy mnie czarować,to będę miała teraz ciekawe pobudki.Chciała bym się zemścić.Usłyszałam głośnie chlup,od strony drzwi,odwróciłam się w ich stronę i zobaczyłam mokrą,uśmiechającą się matkę.
-Ładnie-powiedziała i rzuciła mi jakiś materiał,Przyjrzałam mu się,to była peleryna.Miała zielony kolor,wyglądała jak jedna z tych,które nosiłam podczas obozu,parę lat temu,jednak była o wiele ładniejsza.Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki.Wziąć prysznic,a potem ubrałam się w luźną bluzkę i jeansy.Narzuciłam na siebie pelerynę,którą dostałam od matki.Weszłam do jadali.Na stole było,kilkanaście potraw.
-Mamo,nie przesadziłaś,to przecież tylko śniadanie?-zazwyczaj,musiałam robić sobie sama kanapki,więc,bardzo zdziwił mnie syto zastawiony stół.
-Muszę trochę poćwiczyć,dawno nie czarowałam,a krojenie kilku rzeczy na raz to świetny trening-w moją stronę przelewitował talerz.Złapałam go i położyłam na stole.
-Czuję się jak w Harrym Potterze
-Daj spokój,przyzwyczaisz się-uśmiechnęła się,promiennie-usiądź-posłuchała jej,po chwili dosiadłam się do mnie.
-Dzisiaj zaczynamy lekcje-powiedziała,podając mi dzbanek z kawą.

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz