-Choć-wampir,lekko,pociągnął mnie w stronę domu,a ja nadal wtulona w jego koszulkę,zaczęłam przebierać nogami.Alyss otworzyła nam drzwi i wskazała Quinnowi na salon.Krwiopijca zaprowadził mnie na kanapę,a potem pokazał mi żebym usiadła.Posłuchałam się go,a gdy spoczął obok mnie przytuliłam się,łapczywie,do jego ramienia.W odpowiedzi pogłaskał mnie po głowie i szepnął:
-Spokojnie,już po wszystkim,nic ci nie grozi-jego słowa mnie nie uspokoiły
-Mi nie,ale moja mama...-mój głos się załamał,a po policzkach spłynęły ciepłe łzy.Quinn nic nie mówił,tylko odwrócił się w moją stronę i mocno przytulił.Wiedział,że najlepsza będzie dla mnie chwila ciszy.Nie wiem po jakim czasie,ale w końcu potop wody,wypływającej z moich oczu zatrzymał się i zamienił się w przyjemne uczucie pustki,które trwało i trwało i trwało.Z transu wybudziło mnie lekkie dźgnięcie,podniosłam głowę i zobaczyłam Alyss,trzymającą dwa kubki,podała mi jeden.Spojrzałam na niego niepewnie.W środku była kawa,choćby tak to pachniało.
-Spokojnie,nie dosypałam ci nic-uśmiechnęła się,a ja nadal pamiętając,jak po śmierci dziadka dosypała mi lek usypiający.Z wahaniem wzięłam od niej i upiłam łyk,napój był bardzo słodki.
Mega,krótka część,ze względu na brak weny,przepraszam was za to :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz