-Nie martw się księżniczko,wszystko będzie dobrze-szepnął,jego usta musnęły moje ucho,lekko zadrżałam.Chłopak momentalnie odsunął się od mnie i spojrzał na mnie z troską-wystraszyłem cię?-kiwnęłam przecząco głową i wtuliła się w niego,dochodząc do wniosku,że Quinn,to taki mój wielki pluszowy miś.
-Idę zadzwonić...-Alyss zawahała się-...do salonu pogrzebowego-znów wybuchłam płaczem.Wampir pogłaskał mnie po włosach,po czym mocniej przytulił.Usłyszałam,że Alyss,się poruszyła,po czym drzwi od balkonu trzasnęły.Siedziałam tak,a po twarzy płynęły mi łzy.Łzy,które od tak dawna nie pojawiały się w moich oczach.Gdy ojciec wyprowadził się od nas postanowiłam,że więcej nie zapłaczę.Po dwóch latach w końcu,złamałam to postanowienie i bezkarnie moczę koszulkę Quinna.Czuję,że to dobrze,że płaczę.Dzięki łzą,czułam,że pewien etap mojego życia się skończył,że zaczął się nowy.Poczułam,jak wampir się od mnie odsuwa,z żalem wypuściłam go z mocnego uścisku.Ruszył w stronę drzwi balkonowych,cicho mówiąc,że Alyss go woła.A potem wszystko zrobiło się ciemne.Zasnęłam...
~*~*~
Obudziłam się w swoim pokoju.Podniosłam się i wyjrzałam przez okno,na dworze panował półmrok.Poczułam,że łóżko się ugina.Przeniosłam wzrok w lewo i zobaczyłam Quinna,uśmiechnął się do mnie,po czym skłonił do tego abym się położyła.Gdy położyłam głowę na poduszce,przysunął się do mnie po czym przytulił mnie do siebie.Spojrzałam w jego piękne,ciemno niebieskie oczy,biła z nich troska.Pocałowałam wampira w policzek,po czym odwdzięczył mi się.Z ust chłopaka wydobyło się ciche jęknięcie,spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Nic...po prostu tak ładnie pachniesz...-A ty jesteś wampirem i się żywisz ludzką krwią,a im posiłek ładniej pachnie tym bardziej chce się go zjeść-dokończyłam w myślach.Powinnam się go bać,a jednak,zdawało mi się,że bycie przy nim to najbezpieczniejsza,rzecz jaką mogłabym robić.Quinn patrzył na mnie z zaciekawieniem i przerażeniem na raz.Wiedziałam,że boi się,że mnie spłoszył,ale ja nie należę do tych głupich dziewczynek,które boją się własnego cienia.Wiedziałam,też,że on nigdy by mnie nie nie skrzywdził.
-Spokojnie,rozumiem,też jestem drapieżnikiem.Ufam ci,wiem,że nie chcesz mnie zabić-uśmiechnęłam się aby udowodnić mu,że mnie nie wystraszył.Wampir rozluźnił mięśnie i na powrót pozwolił mi się przytulić.Przyjemnie było tak leżeć i nie przejmować się wszystkim,co wydarzyło się wcześniej.Cieszyć się obecnością,tej drugie osoby...osoby którą się kochało i która kochała ciebie.Mogła bym tak spędzić całą wieczność,wieczność,przy moim rycerzu w lśniące zbroi...
To chyba koniec,niestety wyczerpała mi się wena,związana z Tyvsą i Quinnem i tak właściwie nawet nie wiem,czy to się wam podoba.Może jeszcze kiedyś do tego wrócę ;)